28 października odbył się w naszej szkole Dzień Kota. W tenże dzień uczniowie klas pierwszych naszego liceum stawali się pełnoprawnymi licealistami, którym niestraszne życie w Wyspianie. Całość została przygotowana przez Samorząd Uczniowski oraz kilku innych uczniów z klas II m, II e i III s, którzy przed rokiem przeżywali podobne stresy. Dokładnie o 12.30 na salę gimnastyczną weszli uczniowie ubrani na czarno (no, przynajmniej w większości) i z wymalowanymi na twarzy wąsami (też nie wszyscy). Pierwszaki rywalizowały w osiemnastu (powtarzam: osiemnastu!) zadaniach, które miały wyłonić zwycięzcę konkursu. A było o co walczyć – nagroda to przecież jeden dodatkowy dzień wolny do przeznaczenia na wycieczkę! A więc… o 12.30 zaczęły się potyczki. Było karaoke, wybór najlepszego kota, taniec z miotłą czy picie mleka z butelki na czas. Każda klasa miała przygotować także piosenkę i skecz. Uczniów startujących w danej dyscyplinie losowano – dzięki temu nikt nie był pokrzywdzony (hmm… no może troszkę). Śpiewanie, wygłupianie się, żartowanie i bieganie – tym przede wszystkim zajmowały się koty. A kto oceniał? Oceniała Szanowna Komisja w składzie: pani Dyrektor, pani Pedagog, prof. Wójtowicz oraz Przewodniczący Szkoły. Biedna klasa I p [oczywiście moja] zawsze była wywoływana do zadań pierwsza oraz ze względu na złą organizację (np. karaoke :]) dostawała mniej punktów. No ale cóż… to tylko moja skromna, subiektywna opinia. Wygrała I eg, na drugim miejscu uplasowała się I h, trzecie miejsce należało do I m, a ostanie (albo raczej pierwsze od końca – lepiej brzmi) zajęła I p (oczywiście niesprawiedliwie). Uważam jednak, że bez względu na to, czy ma się ten dodatkowy dzień wycieczki, to Chrzest Kotów był wyjątkowo śmieszny i z pewnością zostanie na długo w pamięci wszystkich – już teraz – pełnoprawnych licealistów z klas pierwszych.