Niedawno uczniowie naszej szkoły mieli okazję obejrzeć film Andrzeja Wajdy “Lech Wałęsa – człowiek z nadziei”. Po projekcji wyrażali różnorodne opinie na temat tego dzieła. A oto recenzja jednego z uczniów klasy II p, Damiana Kosa.

Subiektywnie o filmie “Wałęsa – człowiek z nadziei”

Czym jest nadzieja?  Trudno jednoznacznie zdefiniować owo pojęcie, biorąc pod uwagę dwoistość jego znaczenia. Dla jednych bowiem nadzieja jest wiarą w nieuzasadniony racjonalnie  obraz przyszłych zdarzeń, dla innych jawi się jako element psychiki człowieka  kreujący konstrukt specyfiki egzystencji. Nowy film Andrzeja Wajdy pt. “Lech Wałęsa – człowiek z nadziei” realizuje drugi wzorzec, bezpośrednio ukazując siłę dookreślającą kierunek ludzkich działań, skoncentrowanych, poddanych jednej tendencji, organizujących się wokół jednego tylko dążenia…

Mistrz Andrzej Wajda chęć nakręcenia biografii Lecha Wałęsy wyraził już w roku 2008, kiedy to zapytany o legendarny filmowy dublet “Człowiek z marmuru” i “Człowiek z żelaza” podkreślił konieczność uzupełnienia stworzonej mikroserii o historię swoiście dopełniającą charakterologiczny wzorzec istoty człowieka. Okres zdjęciowy podzielono na kilka części, ostatecznie proces tworzenia filmowego dzieła zakończono w czerwcu 2012 roku, zaś premiera miała miejsce 4 października 2013 roku.

Fabularnym fundamentem, podstawą budowania i kompilowania kolejnych wydarzeń i faktów jest w filmie legendarny wywiad Oriany Fallaci z Lechem Wałęsą z 1981 roku, walka dwóch kontrastowych osobowości – progresywnej w dziennikarskiej działalności, wybitnie inteligentnej,  bezpretensjonalnej oraz pewnego siebie, wedle jej przekazu egocentrycznego reformatora, przewodnika narodu. Rozmowa stanowi punkt centralny filmu, zgodnie ze specyfiką następujących po sobie, z coraz większą niechęcią wypowiadanych przez dwie silne osobowości słów komplementaryzowane są kolejne sceny filmu, dotyczące przeszłości Wałęsy i kształtowanej przezeń solidarności. I tak widzimy kiedy aresztowany przez SB komunistyczny antagonista, podpisując beznamiętnie papiery i wiążące cyrografy, biegnie na porodówkę, by nagle kontrolować przebieg stoczniowego strajku, a w konsekwencji przewodzić obradom okrągłego stołu. Następujące po sobie fakty z życia wspaniałej osobistości, przede wszystkim dzięki doskonałemu scenariuszowi Janusza Głowackiego, budują film, Wajda z kolei ukazuje napięcie między różnorodnymi wcieleniami Wałęsy, między filmową przeszłością, a czasem teraźniejszym.

Robert Więckiewicz mistrzowsko wciela się w rolę  prezydenta RP, według mnie zarówno pod względem specyfiki zachowania, mimiki, ubioru jak i również sprzecznych, a jednocześnie tożsamych emocji, targających Wałęsą lat 70 i 80. Każdy gest wybitnego aktora, wypowiadane przez niego słynne sformułowania o sentencjonalnym już charakterze („nie chcem, ale muszem), specyficzne poczucie humoru kreślą obraz polskiego patrioty, poświęcającego życie prywatne i szczęście rodzinne dla działalności na rzecz zmiany radzieckiego systemu politycznego, na rzecz poprawy warunków bytowych każdego mieszkańca Rzeczypospolitej. Oczywiście rzeczywistość weryfikuje tego rodzaju poświęcenie, generuje obraz niejasnej, gasnącej i na nowo budzącej się w namiętności miłości Lecha do Danuty. Agnieszka Grochowska, szablonowy przykład matki – polki, kobiety funkcjonującej pod dyktando zakorzenionych w świadomości stereotypów i antyprogresywnych wzorców, złożoną, acz oszczędną grą aktorską ukazuje prywatny zawód żony nad mężem, którego miłością wydaje się być ojczyzna, nie wielodzietna, wymagająca uwagi i poświęcenia rodzina.

Warto także przypomnieć znakomite wcielenie Doroty Welmann; wykreowana przez nią Henryka Krzywonos niewiele różni się od rzeczywistego pierwowzoru, jest być może zbyt agresywna i bezpośrednia w działaniu, niemniej jednak takich cech wymagało ikoniczne zatrzymanie tramwaju i przyłączenie się do strajku Wałęsy. Zbigniew Zamachowski, w obrazie Wajdy przesłuchujący przodownika Solidarności Sb – ek stwierdził: „To trudna, bo długa, 8-stronicowa scena, którą zrealizowaliśmy bez żadnych przerw“, choć owa „trudność“ nie jest widoczna, zapewne za sprawą ogromnego talentu doświadczonego aktora, jak sądzę, nieco zbyt zmarginalizowanego fabularnie.

Film w pierwszej godzinie ogląda się wręcz z wypiekami na twarzy, napięcie, dynamizm budują dramaturgię ówczesnych, ważnych dla na nowo kształtującej się polski wydarzeń, dalej jednak dzieło staje się zbyt eliptyczne,  lapidarne w istotnych kwestiach, zaś nazbyt gorliwe w nieistotnych szczegółach, w konsekwencji zakończone zbyt szybko, zbyt jednoznacznie przemówieniem już prawdziwego Lecha Wałęsy.

Na szczęście w pamięci pozostają niektóre sceny, szczególne w niebezpośredniej wymowie, bez ograniczeń ukazujące zbrodniczy charakter komunizmu, np. dramatyczna rewizja osobista Danuty Wałęsy, czy po części żartobliwe kontrolowanie działań stoczniowca i absurdalne wyłączenie prądu, kiedy ten słucha radia ‚Wolna Europa“.

Warto w kontekście śmierci premiera III RP Tadeusza Mazowieckiego wspomnieć o jego kooperatywnej z Lechem walce ze zbrodniczym, sowieckim ustrojem i jurysdykcją postalinowską począwszy od lat 80, aż do momentu, kiedy Mazowiecki zostaje, według Prezydenta Wałęsy, najlepszym premierem, jaki mógł nam się przytrafić. To dzięki ich wyjątkowej współpracy Polska odniosła sukces, inkrustowany elementami niepowodzeń, niemniej jednak sukces w czystej postaci. Bronisław Komorowski stwierdził, iż był to jeden z niewielu działaczy antykomunistycznych, który nie bał się myśleć i mądrze decydować. Kawaler orderu Orła Białego, założyciel Unii Wolności przysłużył się Polsce, zarówno jako wybitny polityk i przywódca, jak i również człowiek.

Damian Kos