Dnia czternastego listopada uczniowie naszej szkoły (z klas III h, III p, II hg, Ih, I p, III c) wraz z opiekunami (panią prof. Jolantą Szlachetko, panią prof. Anną Zielonką, panią prof. Bernardą Wadowską oraz panią prof. Magdaleną Olejarz) mieli przyjemność oglądnąć w krakowskim Teatrze Słowackiego spektakl Ziemia obiecana.
Przedstawienie to było dość minimalistyczne, a zarazem pełne rozmachu. Duszna i ponura atmosfera klaustrofobicznej, dziewiętnastowiecznej Łodzi potęgowała ludzkie dramaty ukazane w spektaklu. Postaci, których losy zawiera to przedstawienie, nie mogą wyrwać się z nieustającego pędu ku dobrobytowi i samorealizacji, przez co przedstawienie to jest bardzo aktualne. Łódź zdaje się być żywym organizmem lub maszyną, która pożera i niszczy bohaterów na ich własne życzenie. Mimo to inscenizacja obfituje nie tylko w pesymistyczną atmosferę, ale i w liczne sceny groteskowe i zabawne, które tylko potęgują dramatyzm losów ludzi uwikłanych w kapitalistyczną walkę o sukces.
Niezwykle istotny element stanowiła scenografia. Była przewrotna i zarazem sugestywna, symboliczna ( jak na przykład powracający element bohaterów związanych nitkami) i fukcjonalna. Nie dominowała nad fabułą i aktorstwem, które w tym spektaklu wysuwało się na pierwszy plan. Silne wrażenie wywarła zwłaszcza rola Tomasza Wysockiego ( grającego Bucholca). Był on bardzo groteskowy, a zarazem demoniczny. Wykreował postać potwora, do którego odbiorca czuje odrazę i pogardę, ale i czasem mu współczuje. Wielką zaletą spektaklu była także muzyka, wykonywana na żywo, trochę etniczna, a trochę industrialna, która nadawała scenom bardziej wyrazistego charakteru. Przedstawienie to było bardzo dynamiczne i żywe właśnie dzięki piosenkom, które sprawiały, że inscenizacja nabierała tempa i nie była zbytnio przegadana.
Reżyser ciekawie wykorzystał też ideę teatru multimedialnego oraz zaplanowanie przestrzeni (gdy aktorzy mieszali się z widownią, wchodząc z nią w bardziej bezpośrednie interakcje). Spektakularny spektakl o duszy, która ginie w mechanizmach materializmu i ulega zaczadzeniu egoizmem ( co podkreśla np. scena końcowa, w której główny bohater zostaje uwięziony w krępującym go szarym, kartonowym pudle i nie jest w stanie się z niego wyswobodzić). Jako inscenizacja dzieła literackiego wypada wręcz doskonale, zawierając całą jego ideę w atrakcyjnej i czytelnej formie.
Mechanizmy kierujące ludźmi goniącymi za pieniędzmi są wciąż niezmienne, chociaż epoka ukazana w przedstawieniu przeminęła. Bohaterowie spektaklu gubią ideę życia w zgodzie z samym sobą, ograniczają ich instytucje i pogoń za dobrobytem, i to Kościelniak wysuwa w spektaklu na pierwszy plan, nie moralizując i nie tracąc znamion przyjemnej rozrywki.
Kinga Kunicka, klasa III h
Spektakl muzyczny Ziemia Obiecana to w krakowskim Teatrze Słowackiego przedstawienie już nienowe. Premierę miało w roku 2011, zatem fakt, że do dziś jest wystawiane (i to przy pełnej sali ) świadczy, że cieszy się sporą popularnością.
Czy zasłużenie?
Na pewno reżyser Wojciech Kościelniak miał trochę czasu, by wprowadzić do sztuki drobne zmiany przez miniony czas. Czy to uczynił – tego nie wiem, stwierdzić jednak mogę, że spektakl zdecydowanie nadaje się do wystawienia w obecnych czasach. Obraz industrialnej Łodzi, wciągającej ludzi jak czarna dziura, jest do dziś bardzo aktualny. Reżyser trafnie ukazał ten zgubny wpływ wielkiego miasta przez przewiązanie niektórych aktorów niebieską nicią. Ogólnie, pod kątem fabularnym i symbolicznym sztuka przypadła mi do gustu i, pomimo pewnych dłużyzn, oglądałem ją z zaciekawieniem.
Jest w tym zasługa autora tekstów piosenek Rafała Dziwisza (występującego także w roli Horna) oraz aktorów, którzy dobrze poradzili sobie z trudnym wyzwaniem połączenia „czystej” gry z piosenką aktorską. Poza drobnymi wyjątkami (wyjątkowo sztucznie zagrana roli Zosi Malinowskiej) odtwórcy wszystkich ról stanęli na wysokości zadania. Podobał mi się zarówno Rafał Szumera jako główny bohater, Karol Borowiecki, jak i Rafał Sadowski w niewielkiej, ale dobrej roli Augusta. Na duży plus sztuki należy też zapisać wykonywanie podkładu do piosenek na żywo przez orkiestrę. Co prawda muzyka Piotra Dziubka nie była porywająca, pasowała jednak do klimatu, więc nie mogę jej zarzucić nic poza niespełnieniem moich (być może zbyt wygórowanych) oczekiwań.
Tym, co najbardziej mnie urzekło, była scenografia. Doskonale wykorzystująca możliwości współczesnego teatru, była znakomicie zrealizowana i dopasowana do sztuki. Damian Styma spisał się tutaj na medal. Pozostałe elementy składowe przedstawienia, jak choreografia i kostiumy, nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Ot, były. Nie przeszkadzały, ale i niewiele wnosiły do spektaklu.
Przechodząc do wad, muszę stwierdzić, że w odbiorze sztuki, która naprawdę była bardzo dobra, przeszkadzały mi problemy natury technicznej. Przede wszystkim diabelnie niewygodne fotele. Trudno skupić się na spektaklu, nie mogąc sobie wygodnie usiąść. Irytowało mnie też nie najlepsze zgranie dźwięku. Raz orkiestra zagłuszała śpiewających aktorów, raz mikrofon tak wzmacniał ich głosy, że aż uszy bolały.
Summa summarum, jestem pozytywnie zaskoczony jakością całego spektaklu. Sam zamysł, jak i wykonanie stoją naprawdę na najwyższym poziomie. Nie mogłem jednak w pełni dać się ponieść sztuce przez wspomniane wyżej problemy techniczne, stąd też nieco niższa ocena: 8/10.
Wojciech Kubicki, kl. III H