O Witkacym niewiele da się napisać, gdyż jest to artysta, którego twórczości trzeba doświadczyć na własnej skórze, inaczej słowa są puste. Każda próba opisu jego twórczości nie będzie wystarczająco barwna, by oddać jej intensywność.
“Nie ma już dziś właściwie poważnego teatru, który by dotąd nie grał Witkacego”, same te słowa wystarczą za zachętę, by oglądnąć ów spektakl. Świat tego artysty jest światem niepowtarzalnym i nieskrępowanym. Fantastyczne odcienie rzeczywistości Wtkacego każdy może odczytywać po swojemu, czynią to także twórcy spektaklu w Teatrze STU. Oszczędna forma dekoracji i jej surowość dawały aktorom pole do popisu, a tekst sztuki- materiał do zabawy formą, która zdawała się im dostarczać wielkiej radości. Pozwoliło to widzom zupełnie zanurzyć się w świecie pełnym absurdów i dotknąć tajemniczej sztuki, gdzie nic nie jest proste, nawet imię bohatera. Niektóre rozwiązania reżyserii (np. zakonnica huśtająca się na lampie ponad widownią) podkreśliły awangardową formę sztuki, podobnie jak nieoczekiwane zwroty akcji i iluzjonistyczne sztuczki igrające ze świadomością widza. Ponadto charakterystyczność niektórych aktorów została trafnie wykorzystana, by wykreować Witkiewiczowską menażerię dziwaków, odstających od rzeczywistości niepowtarzalnych istot.
Witkacy mówił: „Nie potępiam zasadniczo realistycznego malarstwa ani teatru, twierdzę tylko że nie jest sztuką”. Przedstawienie wpisuje się w tę myśl, będąc karnawałem absurdu, zabawną niszą w otoczeniu poważnych i nadętych tematów, których mimo to dotyka. Można je było oglądać z radością małego dziecka.
Twórcy zdają się zastanawiać nad kondycją artysty współcześnie, w atakującej go groteskowej rzeczywistości. Nad tym, co jest u niego prawdziwe, i nad tym, czy mieści się w normach, czy dalej może zaskoczyć. A może nie da się już wykreować nic twórczego i jedynym aktem stworzenia godnym sztuki jest śmierć, która i tak okazuje się nieprawdziwa i sfingowana. Właśnie o tym, o prawdzie, pomimo całej swej groteskowości, jest ten spektakl. Wariatowi w jego zachowaniu bliżej było do człowieczeństwa i jego istoty, niż zdrowym ludziom opętanym sztucznym ideom (takim jak psychoanaliza czy formalność religii).
We współczesnym świecie absurd, choć nie tak intensywnie widoczny, jest i ma się dobrze. Łapie nas w swoje szpony i w nich zamyka, prawda zaś nie może się przez niego przebić, gdyż liczy się tylko poddanie formom bardziej groteskowym niż cała twórczość Witkacego razem wzięta.
Kinga Kunicka
Uczennica kl. III h