Gimnazjaliści zapoznali się ze starą legendą, ale w nowym wydaniu. Narratorem tej celtyckiej opowieści o miłości jednej z najbardziej znanych par wszech czasów był błazen, w rolę którego fenomenalnie wcielił się Radosław Sadowski. Komediant nie tylko przedstawił dzieje średniowiecznych bohaterów, ale uczynił to po swojemu, ingerując w przebieg historii i wchodząc w rolę przeznaczenia, przed którym nikt nie jest w stanie uciec. Swe kwestie, w odróżnieniu od pozostałych bohaterów, wypowiadał słowem rymowanym. Równie wspaniale swoje role odegrali tytułowi bohaterowie, w postacie których wcielili się : Ziemowit Ptaszkowski (Tristan) i Magdalena Obidowska (Izolda).
Prezentowana sztuka to opowieść o różnych obliczach miłości. Odnajdujemy w niej nie tylko niewinne zauroczenie, ale też zmysłową siłę łączącą dwoje ludzi. Poznajemy miłość opiekuńczą, ale także pełną zazdrości. Uzmysławiamy sobie, że ludzie nie są panami swego losu, a przeznaczenia czy też fatum nie można oszukać. Dosięga ono człowieka bez względu na jego intencje, postanowienia i honor. Tak też stało się w przypadku głównych bohaterów. Izoldzie figla spłatał błazen, podając zamiast wody magiczną miksturę przygotowaną przez Brangien. Tristan zaś przez przypadek wypił ten sam czarodziejski napój przeznaczony dla króla Marka. Napar rozbudził kiełkujące uczucie i niewinne zauroczenie rycerza swoją panią zamienił w namiętność prowadzącą do przekroczenia konwenansów dworskiej miłości. Reżyser w spektaklu idzie jednak o krok dalej i nie skupia się jedynie na cierpieniu głównych bohaterów, ale ukazuje też dramat ich współmałżonków: króla Marka, w postać którego wcielił się Włodzimierz Pohl, oraz odrzuconej Izoldy o Białych Dłoniach, granej przez niezwykle przekonującą Małgorzatę Bulską. Na uwagę zasługuje także fakt, że troje z aktorów miało bardzo trudne zadanie kreowania kilkunastu odmiennych ról. Małgorzata Bulska, jak już wspomniałam, była nie tylko Izoldą o Białych Dłoniach, ale także jednym z zawistnych Baronów i zabawnym Giermkiem. Ryszard Sypniewski wcielił się w rolę pustelnika Ogryna, Władysław Aniszewski zagrał strachliwego Rycerza i knującego Barona, wspólnie zaś byli rybakami i służącymi, którzy mieli zabić Brangien graną przez Lucynę Sypniewską. Warto wspomnieć także, że w spektaklu wykorzystano dawne instrumenty, których dźwięki przywodziły na myśl muzykę celtycką i stanowiły nie tylko tło dla prezentowanych wydarzeń, ale przenosiły widza w świat wieków średnich. Całości dopełniały wspaniałe kostiumy i plan multimedialny, pozwalający stworzyć na scenie olśniewającą, wielowymiarową rzeczywistość.
Tristan i Izolda to nie tylko niezwykły spektakl o miłości jako uczuciu zniewalającym człowieka. Jest to również opowieść o niemożności przezwyciężenia losu i ludziach, którzy pomimo upływu wieków, aż tak bardzo się nie zmienili, a typy osobowościowe, w które wcielili się aktorzy, można odnaleźć również w obecnych czasach. To piękne i poruszające widowisko pozwala na chwilę oderwać się od otaczającej nas rzeczywistości, zanurzyć się w świat celtyckiej legendy, uwierzyć w opowieść o takiej miłości, która potrafi przezwyciężyć nawet śmierć. Sztuka warta jest obejrzenia i na długo zostanie w pamięci nie tylko naszej klasy, ale zapewne wszystkich widzów odwiedzających bielski teatr.