W piątek 18 listopada br. mieliśmy okazję uczestniczyć w wyjątkowym wydarzeniu kulturalnym, które odbyło się w sali koncertowej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Był to koncert XX–wiecznej muzyki francuskiej inspirowanej tradycją wiedeńskich walców.
Wysłuchaliśmy utworów wykonanych przez orkiestrę pod batutą młodego francuskiego dyrygenta, pianisty i wiolonczelisty, Lionela Bringuiera. Koncert rozpoczął się suitą Maurica Ravela Walce szlachetne i sentymentalne, skomponowaną na orkiestrę w 1911 roku pod wpływem walców F. Schuberta i J. Straussa (syna). W zamyśle autora utwór miał być „apoteozą walca”. Później wysłuchaliśmy tajemniczego koncertu skrzypcowego Drzewo marzeń(snów) Henriego Dutilleux, skomponowanego w latach 80. minionego wieku. Największe wrażenie wywarła na nas jednak III Symfonia g–moll op. 42. Alberta Roussela, powstała w 1929 roku, pełna muzycznych kontrastów emocjonalnych. Zwieńczeniem wieczoru był międzywojenny poemat choreograficzny La valse Maurica Ravela, interpretowany przez jednych jako metafora cywilizacji europejskiej po I wojnie światowej, a przez drugich jako historia świetności i upadku walca, który królował w salonach arystokratycznych i burżuazyjnych naszego kontynentu od romantyzmu.
Orkiestra symfoniczna pod batutą dyrygenta Lionela Bringuiera zrobiła na nas wspaniałe wrażenie. Muzyka wzbudzała rozmaite emocje. Słysząc harmonijne tony, odczuwało się spokój, ale już za chwilę wraz z dynamiczną zmianą melodii można było odczuć niepokój. Powodowało to wyczekiwanie z ciekawością i w napięciu wydźwięku kolejnych brzmień. Niesamowitym dźwiękom towarzyszył także hipnotyzujący widok, jaki wywoływała godna podziwu synchronizacja grających muzyków. Wyjazd był więc dla nas z pewnością nowym doświadczeniem poszerzającym horyzonty oraz niezapomnianym przeżyciem.
Bardzo dziękujemy p. prof. Jolancie Szlachetko za zorganizowanie pełnego wrażeń wieczoru. Dziękujemy towarzyszącym nam opiekunom – p. prof. Elżbiecie Zakrzewskiej i p. prof. Barbarze Naglik – oraz gościom za stworzenie wyjątkowej atmosfery. Dziękujemy także p. dyrektor Annie Zielonce za wspieranie polonistycznych wojaży.
W imieniu uczestników
Brygida Ślęczka z klasy Id
A oto impresja maturzystki po koncercie muzyki francuskiej
Jestem osobą, która kocha obcować ze sztuką, zachwycać się jej pięknem w każdej postaci. Tragedie i komedie, operetki, wszelkich ich rodzajów byłam już świadkiem, lecz będąc w ostatniej klasie liceum, nadal nie miałam okazji odwiedzić NOSPR-u. Często słyszałam o jego monumentalności, wspaniałej akustyce, lecz wszelkie opowieści nie mogły równać się z tym, czego tam doświadczyłam.
Dotarłszy na miejsce, pierwszym co mnie zachwyciło, było umiejscowienie i wygląd samego budynku, mimo iż sama nie pasjonuję się architekturą. Zapadnięty już mrok sprawił, iż cały krajobraz jeszcze bardziej emanował wyjątkowością, a wysokie nowoczesne budynki kontrastowały z rozświetlonym NOSPR-em. Przed koncertem mieliśmy czas, by pogubić się w ogromie jasnych korytarzy, podziwiać kryształowe żyrandole oraz zamówić przekąskę bądź ciepły napój.
Kiedy wolnego czasu pozostała nam godzina, udałam się wraz z przyjaciółmi na prelekcję. Niestety przez dłuższą chwilę musieliśmy szukać sali kameralnej, przez co ominął nas początek wykładu. Prelegent Marcin Majchrowski potrafił bardzo trafnie opisać każdy z utworów oraz przybliżyć jego genezę. Usłyszawszy wtedy fragmenty utworów, które miały zostać wykonane przez orkiestrę, już wiedziałam, iż czekające nas 110 minut koncertu będzie przepiękne. Nic jednakże nie mogło równać się z salą główną.
Już na wejściu, oparci o barierkę podziwialiśmy jej ogrom, jej niebywały kształt oraz kolorystykę skąpaną w czerni i brązie, tak różną od tej z korytarzy. Zająwszy miejsca na najwyższym balkonie, z widokiem na całą scenę, czekaliśmy, aż zgasną światła. Kiedy tak się stało, a na scenę wyszli odziani w czerń i biel artyści z lśniącymi w świetle górnych lamp instrumentami, rozpoczęła się magiczna chwila. Otoczona pięknem muzyki nie wiedziałam, czy zamknąć oczy, by skupić się na brzmieniu, czy pochłaniać wzrokiem płynność ruchów muzykantów, czy oprzeć się wygodnie na moim miejscu odprężona występem, czy siedzieć na samym kraju siedzenia, by móc widzieć więcej. Obydwie części koncertu emanowały dla mnie napięciem, w pierwszej melodia była bardziej tajemnicza, budząca obrazy nieznanych miejsc, górowały tam dźwięki wysokie, lecz niezbyt głośnie, w drugiej natomiast moc instrumentów była bardziej eksponowana. Część ta przypominała zaciętą akcję, punkt kulminacyjny opowieści. Niebywałe było dla mnie, jak dużo mogła przekazać w tamtym momencie muzyka, jaką historię potrafiła ukazać. Podczas przerwy, zamiast wyjść z sali, pozostaliśmy na balkonie, pogrążeni w magii tego miejsca, pochłonięci rozmową na temat odczuć i możliwych przesłań, a po zakończeniu występu żaden z nas nie chciał opuszczać wyznaczonych nam miejsc. Brawa rozlegały się na widowni przez kilka długich minut, a następnie przepełnieni niebywałością koncertu poszliśmy odebrać nasze płaszcze i niestety pożegnać się z tym miejscem.
Nie żałuję, iż wybrałam się do NOSPR-u, mogę tylko żałować tego, że nie byłam świadkiem jego czaru już wcześniej. Będzie to piękne wspomnienie, do którego wielokrotnie będę powracać. Jestem pewna, że do samego NOSPR-u także kiedyś powrócę, lecz niestety nie będzie to już raczej w szkole średniej. Dziękuję Pani Profesor za możliwość doświadczenia magii tego miejsca.
Magdalena Sajdak z klasy IVa