Po zapoznaniu się z niezwykle barwną twórczością reżysera mieliśmy spore nadzieje i oczekiwania wobec spektaklu. Nie spotkaliśmy się z rozczarowaniem! Osoby, które spodziewały się tradycyjnego przedstawienia historii Hamleta, z pewnością były bardzo zaskoczone. Reżyser do minimum ograniczył zgodność z fabułą szekspirowskiego oryginału. W pewnych momentach można było stwierdzić, że Garbaczewski jedynie inspirował się treścią dramatu. Zastosował wiele środków, które pozwalają spostrzec, że miał na celu przedstawienie Hamleta w niezwykły i niecodzienny sposób. Taki, który zapadnie widzowi głęboko w pamięci.
Na scenie poznajemy aż trzech Hamletów. Każdy z nich jest w różnym wieku i przedstawia inne oblicze głównego bohatera. Najmłodszy z nich, grany przez 25-letniego Bartosza Bielenię ubrany jest w koronkowy kombinezon, ma niestarannie pomalowane na czerwono usta i gorączkowo pali papierosa. Jest niestabilny emocjonalnie. Bawi się uczuciami i nie zwraca uwagi na innych. Ważna wspomnienia jest jego relacja z matką, a właściwie jej brak. Pozostawiony sam sobie balansuje na linii między radością a smutkiem. Pełen energii i agresji nieudolnie próbuje odnaleźć swoją prawdziwą tożsamość. Nieco starszy już Hamlet Krzysztofa Zarzeckiego patrzy na świat zupełnie inaczej. Nie potrafi kochać, zakończył walkę o poznanie siebie. Nie wie, jak odciąć się od przeszłości, dlatego jest coraz bardziej wykończony życiem. Mimo wszystko próbuje zachować pozory normalności, płacąc Ofelii (Jaśmina Polak), aby stale dotrzymywała mu towarzystwa. W rolę najstarszego księcia duńskiego wcielił się Roman Gancarczyk, który kończy sztukę monologiem. Wprowadza nastrój tajemniczości, niepokoju i grozy. Mówi, że “jego dramat się już nie odbędzie…”. Panujący chaos mimowolnie ustawia go na przegranej pozycji. Wszystko wskazuje na to, że koniec jest już bliski.
Niewątpliwie jednym z najważniejszych elementów spektaklu była scenografia. Na samym środku sceny postawiono okrągły, płytki basen. Na jego brzegu ustawiono kilka miniaturowych, otwartych dłoni. Obok stało ogromne, nieustannie pompujące krew serce i figura zaciśniętej w pięść dłoni. Jednak naszą uwagę najbardziej przykuwała powieszona nad sceną potężna, obracająca się wokół własnej osi rozeta. Jej awers pełnił funkcję lustra, a rewers ekranu, na którym wyświetlano sceny z bliska bądź te, które odbywały się poza sceną, w innych pomieszczeniach. Pozwoliło to nam zobaczyć z bliska mimikę i gesty aktorów, których normalnie nie bylibyśmy w stanie zauważyć. Z czasem zauważamy, że przed basenem postawiona jest szklana mapa Europy, która stopniowo wypełnia się krwią.
„Hamlet” Krzysztofa Garbaczewskiego bardzo nam się podobał. Reżyser, pomimo dokonania wielu niespodziewanych zmian, stanął na wysokości zadania i stworzył coś niesamowitego. Nie można ukrywać też, że jest to sztuka bardzo trudna i aby zrozumieć wizję twórcy, potrzebna była znajomość fabuły i przede wszystkim skupienie uwagi nawet na najdrobniejszych szczegółach spektaklu. Wizyta w Teatrze Starym obfitowała w wiele niezapomnianych wrażeń i zapewne nie będzie to nasza ostatnia wizyta w tym przybytku sztuki!
Katarzyna Lekka, Ihg